wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 96


*z perspektywy Julki.
We czwartek lekcje okropnie nam się dłużyły. Wszyscy w klasie siedzieli i na każdej lekcji odliczali czas do dzwonka. Po szkole szybko odrobiłyśmy lekcje i trochę pouczyłyśmy się. Ola przyszła do mnie, więc wszystko poszło nam sprawniej. Około godziny 16.30 przyszli po nas chłopcy. Szybko ubrałyśmy się i wybiegłyśmy do czekającego Kuby i Wiktora. Przywitałyśmy się z nimi, ale ich miny nie wskazywały na to, że zadowoleni.
- serio? Nie mogłyście wybrać nic innego? – mówił Kuba, kiedy zbliżaliśmy się do kina.
- nie marudź już tyle. Przeżyjesz. – odpowiedziałam mu i razem z Olą zaczęłyśmy się śmiać.
Kiedy byliśmy już w budynku, musieliśmy przecisnąć się przez wielki tłum ludzi, aby dostać się do kasy. Kiedy bilety mieliśmy już kupione, czekaliśmy do czasu, aż będziemy mogli wejść na salę. Po kilku minutach tak właśnie się stało. Siedzieliśmy już na wygodnych miejscach i oczekiwaliśmy na rozpoczęcie się filmu. W końcu po masie reklam doczekaliśmy się jego początku. Na ekranie wyświetlił się wielki napis „Zmierzch – Przed Świtem.” My z Olą oczywiście byłyśmy zafascynowane, chłopcy nie do końca. Po 5 minutach, Kuba zaczął ściskać mi dłoń.
- czego chcesz? – pytałam nerwowo, ponieważ teraz chciałam oglądać, a nie rozmawiać.
- no bo… - szeptał chłopak i zaczął się śmiać, a za nim Wiktor. – popcorn nam się skończył.
- jesteście okropni. – odpowiedziałam im i z powrotem odwróciłam głowę w kierunku ekranu.
Kiedy film skończył się wszyscy wyszliśmy z kina z dobrymi humorami. Ja i moja przyjaciółka byłyśmy podekscytowane, ale przy Wiktorze i Kubie nie rozmawiałyśmy już więcej o tym. Wiedziałyśmy, że ich film zbytnio nie interesował. Poszli z nami, bo i tak nie mieli nic innego do roboty.
Po kinie udaliśmy się jeszcze do KFC, co zapewne było dla chłopców większą atrakcją. Spędziliśmy tam około godziny. Zjedliśmy, pośmialiśmy się, a potem wróciliśmy do domów.
Kiedy weszłam do mieszkania od razu skumałam, że wszyscy śpią. Panowała głęboka cisza i było słychać tylko tykający zegarek. Po cichu ściągnęłam kurtkę i buty, a potem udałam się do mojego pokoju. Zapaliłam światło i podskoczyłam do góry. Na łóżku leżał Oskar pogrążony we śnie. Kucnęłam i zobaczyłam, że wokół niego są rozsypane zdjęcia, a za nim leży album. Sama chyba nie do końca świadomie zaczęłam go przeglądać. Były fotografie z dzieciństwa. Niektóre powodowały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Inne zaś były przyczyną pojawiania się w moich oczach łez. Kiedy wszystko już oglądnęłam, chciałam wziąć Oskara na ręce i zanieść go do jego pokoju – niestety mały się obudził.
- już jesteś? – mówił zaspanym głosem.
- jestem, jestem. A tobie tutaj nie za wygodnie? Już sio do siebie.
- Julka… - zaczął mówić mój brat, jakby w ogóle nie słuchał tego, co powiedziałam wcześniej.
- hm?
- bo ty jesteś już taka duza.
- nie jestem duza, duża jak coś.
- ale Julka. – mówił trochę zbulwersowany.
- okok, już ci nie przerywam.
- bo ty mas już 18 lat i jesteś już dorosła. Mas chłopaka i pewnie niedługo będzies rodzić dziecko. Ale ja nie chcę, żebyś ty sobie poszła od nas. Bo jesteś moją siostrą i jak urodzisz to dziecko albo się wyprowadzis z Kubą to o mnie sobie zapomnis i już nie będziesz mnie chcieć. Bo ja jestem tylko twoim bratem, ale ja cię kocham. Wiem, ze jestem mały i nieznośny… ty jesteś duza i nieznośna, ale i tak cię kocham…
Kiedy go słuchałam kilka drobnych łez spłynęło mi po policzku. Starałam się jednak, żeby Oskar tego nie zauważył, więc szybko otarłam je, wzięłam głęboki oddech, uśmiechnęłam się i zaczęłam mówić:
- słuchaj ty moja małpko mała. – zaczęłam i przytuliłam go do siebie. – widzisz to zdjęcie? – byłam na nim ja, trzymająca mojego małego braciszka na rękach.
- widzę i cio?
- nawet nie wiesz jak się cieszyłam, jak rodzice powiedzieli mi, że będę miała brata. Skakałam z radości, a jak się urodziłeś byłam chyba najszczęśliwszą Julką na świecie. Potem zacząłeś rosnąć i robił się z ciebie co raz to większy łobuz. Ale widzisz… taka jest kolej rzeczy. Każdy kiedyś dorośnie, zakocha się, założy rodzinę – Ty też. Ale musisz wiedzieć jedno. Ja… zawsze będę tą twoją duzą Julką, którą tak kochasz. Nawet jak urodzę kiedyś dzieci, o tobie nie zapomnę. Bo jesteś moim jedynym, kochanym, nieznośnym braciszkiem, którego też mocno, bardzo mocno kocham z całego serduszka. Zapewniam cię, że nie musisz się o nic martwić, ok.?
- ok. nie będę się już martwił… - mamrotał z malutkim uśmieszkiem.
- no i tak ma być. Piąteczka!
- to ja idę już spać, bo jestem śpiący. Do jutla.
- do jutra. – odpowiedziałam Oskarowi z uśmiechem na twarzy i sama położyłam się, szybko zasypiając.
________________________________
W sobotę dodam coś w stylu streszczenia. : ) ze względu na to, że już kilka osób mnie o to prosiło. Więc – zapraszam w sobotę.. x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz