*z perspektywy Julki.
We czwartek lekcje okropnie nam się dłużyły. Wszyscy
w klasie siedzieli i na każdej lekcji odliczali czas do dzwonka. Po szkole
szybko odrobiłyśmy lekcje i trochę pouczyłyśmy się. Ola przyszła do mnie, więc
wszystko poszło nam sprawniej. Około godziny 16.30 przyszli po nas chłopcy. Szybko
ubrałyśmy się i wybiegłyśmy do czekającego Kuby i Wiktora. Przywitałyśmy się z
nimi, ale ich miny nie wskazywały na to, że zadowoleni.
- serio? Nie mogłyście wybrać nic innego? – mówił Kuba,
kiedy zbliżaliśmy się do kina.
- nie marudź już tyle. Przeżyjesz. – odpowiedziałam mu
i razem z Olą zaczęłyśmy się śmiać.
Kiedy byliśmy już w budynku, musieliśmy przecisnąć
się przez wielki tłum ludzi, aby dostać się do kasy. Kiedy bilety mieliśmy już
kupione, czekaliśmy do czasu, aż będziemy mogli wejść na salę. Po kilku
minutach tak właśnie się stało. Siedzieliśmy już na wygodnych miejscach i
oczekiwaliśmy na rozpoczęcie się filmu. W końcu po masie reklam doczekaliśmy
się jego początku. Na ekranie wyświetlił się wielki napis „Zmierzch – Przed Świtem.”
My z Olą oczywiście byłyśmy zafascynowane, chłopcy nie do końca. Po 5 minutach,
Kuba zaczął ściskać mi dłoń.
- czego chcesz? – pytałam nerwowo, ponieważ teraz chciałam
oglądać, a nie rozmawiać.
- no bo… - szeptał chłopak i zaczął się śmiać, a za
nim Wiktor. – popcorn nam się skończył.
- jesteście okropni. – odpowiedziałam im i z powrotem
odwróciłam głowę w kierunku ekranu.
Kiedy film skończył się wszyscy wyszliśmy z kina z dobrymi
humorami. Ja i moja przyjaciółka byłyśmy podekscytowane, ale przy Wiktorze i
Kubie nie rozmawiałyśmy już więcej o tym. Wiedziałyśmy, że ich film zbytnio nie
interesował. Poszli z nami, bo i tak nie mieli nic innego do roboty.
Po kinie udaliśmy się jeszcze do KFC, co zapewne
było dla chłopców większą atrakcją. Spędziliśmy tam około godziny. Zjedliśmy,
pośmialiśmy się, a potem wróciliśmy do domów.
Kiedy weszłam do mieszkania od razu skumałam, że wszyscy
śpią. Panowała głęboka cisza i było słychać tylko tykający zegarek. Po cichu
ściągnęłam kurtkę i buty, a potem udałam się do mojego pokoju. Zapaliłam światło
i podskoczyłam do góry. Na łóżku leżał Oskar pogrążony we śnie. Kucnęłam i
zobaczyłam, że wokół niego są rozsypane zdjęcia, a za nim leży album. Sama chyba
nie do końca świadomie zaczęłam go przeglądać. Były fotografie z dzieciństwa. Niektóre
powodowały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Inne zaś były przyczyną
pojawiania się w moich oczach łez. Kiedy wszystko już oglądnęłam, chciałam
wziąć Oskara na ręce i zanieść go do jego pokoju – niestety mały się obudził.
- już jesteś? – mówił zaspanym głosem.
- jestem, jestem. A tobie tutaj nie za wygodnie? Już
sio do siebie.
- Julka… - zaczął mówić mój brat, jakby w ogóle nie
słuchał tego, co powiedziałam wcześniej.
- hm?
- bo ty jesteś już taka duza.
- nie jestem duza, duża jak coś.
- ale Julka. – mówił trochę zbulwersowany.
- okok, już ci nie przerywam.
- bo ty mas już 18 lat i jesteś już dorosła. Mas chłopaka
i pewnie niedługo będzies rodzić dziecko. Ale ja nie chcę, żebyś ty sobie
poszła od nas. Bo jesteś moją siostrą i jak urodzisz to dziecko albo się
wyprowadzis z Kubą to o mnie sobie zapomnis i już nie będziesz mnie chcieć. Bo ja
jestem tylko twoim bratem, ale ja cię kocham. Wiem, ze jestem mały i nieznośny…
ty jesteś duza i nieznośna, ale i tak cię kocham…
Kiedy go słuchałam kilka drobnych łez spłynęło mi po
policzku. Starałam się jednak, żeby Oskar tego nie zauważył, więc szybko
otarłam je, wzięłam głęboki oddech, uśmiechnęłam się i zaczęłam mówić:
- słuchaj ty moja małpko mała. – zaczęłam i
przytuliłam go do siebie. – widzisz to zdjęcie? – byłam na nim ja, trzymająca mojego
małego braciszka na rękach.
- widzę i cio?
- nawet nie wiesz jak się cieszyłam, jak rodzice
powiedzieli mi, że będę miała brata. Skakałam z radości, a jak się urodziłeś
byłam chyba najszczęśliwszą Julką na świecie. Potem zacząłeś rosnąć i robił się
z ciebie co raz to większy łobuz. Ale widzisz… taka jest kolej rzeczy. Każdy kiedyś
dorośnie, zakocha się, założy rodzinę – Ty też. Ale musisz wiedzieć jedno. Ja…
zawsze będę tą twoją duzą Julką, którą tak kochasz. Nawet jak urodzę kiedyś
dzieci, o tobie nie zapomnę. Bo jesteś moim jedynym, kochanym, nieznośnym
braciszkiem, którego też mocno, bardzo mocno kocham z całego serduszka. Zapewniam
cię, że nie musisz się o nic martwić, ok.?
- ok. nie będę się już martwił… - mamrotał z
malutkim uśmieszkiem.
- no i tak ma być. Piąteczka!
- to ja idę już spać, bo jestem śpiący. Do jutla.
- do jutra. – odpowiedziałam Oskarowi z uśmiechem na
twarzy i sama położyłam się, szybko zasypiając.
________________________________
W sobotę dodam coś w stylu streszczenia. : ) ze
względu na to, że już kilka osób mnie o to prosiło. Więc – zapraszam w sobotę..
x
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz