poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 95

*z perspektywy Wiktora.
Po wspólnym zjedzeniu rodzinnego śniadania, postanowiłem wraz  z Konradem udać się na spacer. Początkowo rozmawialiśmy o wszystkim, co nie dotyczyło jego ucieczki. Potem jednak wdrążyliśmy się w ten temat. Chłopak śmiało krytykował samego siebie, ponieważ wiedział, że była to najgłupsza rzecz, jaką zrobił w życiu. Widziałem uśmiech na jego twarzy kiedy mówił, co poczuł, jak zobaczył mamę. Nie widział jej 3 lata… to okropne nie widzieć matki przez taki długi okres czasu – i to jeszcze dobrowolnie.
- cholera…
- co jest? – zapytałem.
- ten gościu z przodu… jest z klubu. Pewnie jest zaskoczony czemu tak długo mnie tam nie było.
- może po prostu go olej?
- Tak. Ja go oleję, ale on mnie raczej nie.
Jak powiedział Konrad, tak też się stało. Facet od razu poznał mojego braciszka i przywitał się z nim.
- coś dawno cię nie było ziom, kiedy wbijasz? – pytał Konrada i dziwnie na mnie patrzył.
- wiesz… raczej już w ogóle mnie tam nie zobaczysz.
- sorry, ale co to ma znaczyć?
- zmieniłem się… nie jestem już tym chłoptasiem, co 3 tygodnie temu.
- hahaha, śmieszny jesteś Marcel, ale tak na serio o co chodzi?
- po pierwsze – nie jestem Marcel, a Konrad. Po drugie – wróciłem do domu i jestem zadowolony. Po trzecie – zapomniałem już o tamtym życiu.
- co ty w ogóle bredzisz stary?
- nie bredzę, tylko mówię prawdę… a teraz wybacz, ale musimy z bratem iść dalej. Do zobaczenia!
Po tych słowach Konrad uścisnął dłoń kolegi i powędrowaliśmy dalej. Teraz właściwie szliśmy już w obranym przez nas kierunku – schronisko dla psiaków. Mój brat wpadł na pewien pomysł, którego początkowo nie chciał mi zdradzić. Kiedy weszliśmy do środka zaczęliśmy się rozglądać dookoła. Była tam masa małych, dużych, ślicznych i smutnych psów. To okropne, gdy ot tak się na nie patrzy… Zacząłem podchodzić do każdej klatki z osobna i przyglądać się zwierzakom. Były naprawdę urocze. Po kilku minutach, kiedy  Konrad zamieniał parę zdań ze sprzedawcą podszedł do mnie i uśmiechał się pod nosem.
Wiedziałem, że kupi on psa, ponieważ teraz było to bardziej niż wiadome,  ale nie do końca wiedziałem w jakim celu. Nie dopytywałem go jednak – czekałam aż sam się wygada. Nie minęło 10 minut kiedy mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiał Kondek, wrócił. Nie był jednak sam. Na rękach miał małego, ślicznego pieska rasy Boo. Na sam ten widok uśmiechnąłem się szeroko i wziąłem małego na ręce. Konrad natomiast załatwił wszystkie formalności.
- noto teraz możemy już wracać do domu. – powiedział brat, kiedy tylko opuściliśmy budynek.
- kupiłeś go tak… o?
- nie tak o… kiedy pierwszy raz byłem z Kasią, mówiła, że bardzo chciałaby mieć właśnie takiego słodziaka. Ja tylko jej słuchałem, ale nie wpadło mi do głowy, żeby go kupić. Kilka dni temu przypomniałem sobie o tym, poszperałem w necie i taaa dam! Zamierzam dać go jej jutro w parku, bo tam się umówiliśmy.
- oj stary… chciałbym zobaczyć jej reakcję, ale tylko dam ci radę – jak jej go już pokażesz i dasz… to uważaj żebyście nie wypuścili smyczy z rąk, jak się na ciebie rzuci i zacznie całować, przytulać i te sprawy. – powiedziałem śmiejąc się i szturchnąłem brata w bok. Ten również śmiał się.
Przez te 3 lata… już wiem czego tak bardzo mi brakowało codziennie – właśnie jego i naszych codziennych wygłupów!

joojć, jojć, jojć *.* zazdroszczę Kasi xd a Wy? xo

7 komentarzy:

  1. Krótkie krótkie krótkie ! Jakoś za szybko zleciało czytanie ! Nie bądź taka ! ^^ ale i tak cie kocham :3
    http://kocham-azjatow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe ^^
    czekam na nexta :)
    trochę krótkie, lepsze dłuższe, ale genialne!

    zapraszam, komentowałaś prolog, jest już 1 rozdział, liczę na komentarz! :)
    http://nohopeforanything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne jak zawsze,tylko coś szybko się czyta a szkoda:c <3

    OdpowiedzUsuń
  4. przepraszam, że takie krótkie, ale nauka </3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy będzie mniej więcej kolejna część.?

    OdpowiedzUsuń
  6. ten piesek nie jest rasy 'boo' :)

    OdpowiedzUsuń