sobota, 14 września 2013

Rozdział 70.

*z perspektywy Wiktorii.
Leżałam twarzą do ściany. Płakałam. W końcu usiadłam na łóżku i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nie wiedziałam nawet, która jest godzina. Mój telefon był rzucony gdzieś na podłogę, a zegarka w pokoju nie było. Dziewczyn też nie było… było cicho. czułam się okropnie… Jakby wszyscy mnie znienawidzili i zostawili. Chciałam się ogarnąć. Chciałam znów potrafić się uśmiechać, nawet bez powodu. Chciałam być szczęśliwa, najwidoczniej nie jest mi to dane.
Siedziałam w kwadratowym pomieszczeniu i miałam ochotę wyskoczyć przez okno. To było chyba teraz najlepsze rozwiązanie. Nagle usłyszałam, że otwierają się drzwi. Wstałam.
- Martyna zostawiłaś na dole… - wszedł Tomek i kiedy tylko mnie zobaczył, zamilkł. – Przyjdę później.
- Nie, zaczekaj… - powiedziałam cicho.
Chłopak odwrócił się w moją stronę i spojrzał prosto w moje oczy. Chyba też wystraszył się mojej twarzy, która wyglądała teraz tragicznie.
- Nie wiem, co mam powiedzieć, ale… - zaczęłam.
- Gratuluję.
- Czego?
- Znalazłaś go…
Spuściłam głowę na dół i wybuchłam płaczem uśmiechając się.
- Nie… nie znalazłam go ani on nie znalazł mnie. Przecież nie mam pojęcia, gdzie teraz jest.
- Ale przynajmniej wiesz, że jest we Francji…
- Ja czuję, że… dłużej nie wytrzymam. Już tyle czasu cierpię…
- Cierpisz przez niego, ale dalej za nim tęsknisz.
- Najgorsze jest to, że tylko on jest w stanie teraz mnie pocieszyć, pomóc mi. Mimo, że to przez niego płaczę.
- Życzę szczęścia.
- Tomek…
- No co?
- Czuję się naprawdę fatalnie, musisz to zrozumieć.
- Ale ja nie muszę… po co? Skoro ja dla ciebie już nie istnieję.
- Nie mów tak.
- Ale taka jest prawda. Tylko on się dla ciebie liczy, nikt więcej.
- Ja…
- Okłamywałaś mnie… - przerwał. – Byłaś ze mną, żeby mieć się kim pocieszyć. Bałaś się, że zostaniesz sama, tak? A mówią, że to my, faceci, bawimy się uczuciami kobiet.
- Co ty bredzisz? – oburzyłam się. – Zależało mi na tobie.
- Nie oszukujmy się…
- Tomek, posłuchaj mnie – ujęłam jego dłoń w swoją. – Nie byłeś żadną zabawką w moich rękach, byłeś… byłeś jak starszy brat, który się mną opiekował i mnie kochał. Proszę… nie myśl, że jestem aż taka głupia. Nie potrafiłabym cię skrzywdzić w taki sposób.
Chłopak zabrał swoją rękę i chyba dotarły do niego moje słowa.
- Pójdę już… nie chcę się kłócić. Trzymaj się.
Drzwi zamknęły się. Znowu zostałam sama.
*z perspektywy Maksa.
Siedziałem w domu. Rodzice gdzieś wyszli, więc zostałem sam. Sam ze swoimi myślami. Zszedłem po schodach, wszedłem do salonu i otworzyłem barek. Papierosy leżały na swoim miejscu. To ostatnia paczka kupiona przez tatę. Odkąd jesteśmy we Francji, nie pali… Zawahałem się wyciągając rękę w ich kierunku. Po chwili leżałem na podłodze zaciągałem się i wydychałem dym z papierosa. Zrobiłem to z nadzieją, że może to mi pomoże… ale nie pomogło. Poczułem się jeszcze gorzej. Poczułem się słaby. Poddałem się…


- Halo? – wymamrotałem do komórki kaszląc.
- Siema stary, wbijaj do mnie – usłyszałem głos swojego kumpla.
- No… ok. Za chwilę będę.
Jakoś doprowadziłem się do porządku i byłem gotowy do wyjścia. Stanąłem przed lustrem. Nie zobaczyłem w nim siebie. To nie ja, to ktoś zupełnie obcy, ktoś, kogo nie znam. Oprócz tego, zobaczyłem jeszcze, to, co chyba chciałem zobaczyć. Uśmiechniętą Wiktorię. Wiele oddałbym teraz za jej podniesione wysoko do góry kąciki ust.


- Dzięki, że mogłem wpaść.
- Spoko, chodźmy do mnie.
Usiadłem na kanapie i zamknąłem oczy. Nagle przez moją głowę zaczęły przelatywać wszystkie wspomnienia… czułem się, jak we śnie.
- Co?! – krzyknąłem nagle, kiedy uświadomiłem sobie, że ktoś szarpie mnie za ramię.
- Maks… wszystko ok.? – spytał przyjaciel patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.
- Ta… - szepnąłem. – Sorry, zamyśliłem się.
- Może… wyjdziemy gdzieś czy coś? Bylebyś o tym nie myślał, to robi się już irytujące i dobrze o tym wiesz.
- Mi to obojętne, ja i tak nie zapomnę, choćbym chciał. Musisz to jakoś zrozumieć.
- Ok., idę przynieść coś do jedzenia, włącz kompa.
Kiedy tylko usiadłem na fotelu w mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Igor nawet nie zdążył wejść do kuchni.
(Igor – nowy przyjaciel Maksa, poznali się we Francji.)
- Kogo znowu tutaj niesie… - odparł i niechętnie pokierował się w stronę wejścia.
Robiłem coś na internecie, więc nie przysłuchiwałem się rozmowie Igora z kimś tam.
- Maks… - usłyszałem w końcu za swoimi plecami i odwróciłem się.
- Co ona tu robi? – od razu zdenerwowałem się.
- Jej pytaj… - przyjaciel zostawił mnie sam na sam z Izą.
(Iza – znajoma z nowej szkoły Maksa we Francji. Dziewczyna, która chciała z nim być, ale on odmówił.)
- Wiesz… - zaczęła.
- Nie musisz nic mówić. Po prostu wyjdź… - ciśnienie podskoczyło mi od razu kiedy ją zobaczyłem. Po tym, gdy spotkałem Wiktorię, ta bezczelnie usunęła mi jej numer z komórki. Jak mogła?
- Chcę cię przeprosić… Wiem, że popełniłam błąd. Chciałabym, żebyś mi wybaczył, bo… to głupie.
- Co jest głupie? Chyba ty…
- Głupie jest to, jak postąpiłam. Widzę, dopiero teraz, ile ona dla ciebie znaczy… Ile ta głupia, debilna psychopatka dla ciebie znaczy.
- Wyjdź! – krzyknąłem i gwałtownie podniosłem się z krzesła, a Iza śmiała się szyderczo  w moją stronę.
- Okok. Jak ją znajdziesz, to ją pozdrów. Całuski chłopcy.
Rzuciłem się na łóżko i miałem ochotę umrzeć, tak po prostu…
- Siedzenie w domu chyba nie jest jednak najlepszym pomysłem.

- Wracam do domu, sorry stary, ale ja już nie wytrzymuje… nawet ze samym sobą. Dzięki za wszystko, cześć.

3 komentarze:

  1. niech oni sie w koncu spotkaja, ale faktem jest umiesz budowac napiecie i moim zdaniem to opowiadanie jest jeszcze lepsze od twojego starego
    :D

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam Twoje opowiadania od pierwszego rozdziału poprzedniego opowiadania i robisz duże postępy.. oby tak dalej.. a co do tego co teraz się dzieje, to mam nadzieję,że szybko się to wszystko wyjaśni

    OdpowiedzUsuń
  3. DALEJ PPROSZE DAJ KOLEJNY ROZDZIAŁ PROSZĘ ŚWIETNE ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń