*z
perspektywy Wiktorii.
Leżałam
twarzą do ściany. Płakałam. W końcu usiadłam na łóżku i nie wiedziałam, co ze
sobą zrobić. Nie wiedziałam nawet, która jest godzina. Mój telefon był rzucony
gdzieś na podłogę, a zegarka w pokoju nie było. Dziewczyn też nie było… było
cicho. czułam się okropnie… Jakby wszyscy mnie znienawidzili i zostawili. Chciałam
się ogarnąć. Chciałam znów potrafić się uśmiechać, nawet bez powodu. Chciałam
być szczęśliwa, najwidoczniej nie jest mi to dane.
Siedziałam
w kwadratowym pomieszczeniu i miałam ochotę wyskoczyć przez okno. To było chyba
teraz najlepsze rozwiązanie. Nagle usłyszałam, że otwierają się drzwi. Wstałam.
-
Martyna zostawiłaś na dole… - wszedł Tomek i kiedy tylko mnie zobaczył,
zamilkł. – Przyjdę później.
-
Nie, zaczekaj… - powiedziałam cicho.
Chłopak
odwrócił się w moją stronę i spojrzał prosto w moje oczy. Chyba też wystraszył
się mojej twarzy, która wyglądała teraz tragicznie.
-
Nie wiem, co mam powiedzieć, ale… - zaczęłam.
-
Gratuluję.
-
Czego?
- Znalazłaś
go…
Spuściłam
głowę na dół i wybuchłam płaczem uśmiechając się.
-
Nie… nie znalazłam go ani on nie znalazł mnie. Przecież nie mam pojęcia, gdzie
teraz jest.
-
Ale przynajmniej wiesz, że jest we Francji…
- Ja
czuję, że… dłużej nie wytrzymam. Już tyle czasu cierpię…
-
Cierpisz przez niego, ale dalej za nim tęsknisz.
-
Najgorsze jest to, że tylko on jest w stanie teraz mnie pocieszyć, pomóc mi.
Mimo, że to przez niego płaczę.
- Życzę
szczęścia.
-
Tomek…
- No
co?
-
Czuję się naprawdę fatalnie, musisz to zrozumieć.
-
Ale ja nie muszę… po co? Skoro ja dla ciebie już nie istnieję.
-
Nie mów tak.
-
Ale taka jest prawda. Tylko on się dla ciebie liczy, nikt więcej.
-
Ja…
-
Okłamywałaś mnie… - przerwał. – Byłaś ze mną, żeby mieć się kim pocieszyć.
Bałaś się, że zostaniesz sama, tak? A mówią, że to my, faceci, bawimy się
uczuciami kobiet.
- Co
ty bredzisz? – oburzyłam się. – Zależało mi na tobie.
- Nie
oszukujmy się…
-
Tomek, posłuchaj mnie – ujęłam jego dłoń w swoją. – Nie byłeś żadną zabawką w
moich rękach, byłeś… byłeś jak starszy brat, który się mną opiekował i mnie
kochał. Proszę… nie myśl, że jestem aż taka głupia. Nie potrafiłabym cię
skrzywdzić w taki sposób.
Chłopak
zabrał swoją rękę i chyba dotarły do niego moje słowa.
-
Pójdę już… nie chcę się kłócić. Trzymaj się.
Drzwi
zamknęły się. Znowu zostałam sama.
*z
perspektywy Maksa.
Siedziałem
w domu. Rodzice gdzieś wyszli, więc zostałem sam. Sam ze swoimi myślami.
Zszedłem po schodach, wszedłem do salonu i otworzyłem barek. Papierosy leżały
na swoim miejscu. To ostatnia paczka kupiona przez tatę. Odkąd jesteśmy we
Francji, nie pali… Zawahałem się wyciągając rękę w ich kierunku. Po chwili
leżałem na podłodze zaciągałem się i wydychałem dym z papierosa. Zrobiłem to z
nadzieją, że może to mi pomoże… ale nie pomogło. Poczułem się jeszcze gorzej.
Poczułem się słaby. Poddałem się…
-
Halo? – wymamrotałem do komórki kaszląc.
-
Siema stary, wbijaj do mnie – usłyszałem głos swojego kumpla.
- No…
ok. Za chwilę będę.
Jakoś
doprowadziłem się do porządku i byłem gotowy do wyjścia. Stanąłem przed
lustrem. Nie zobaczyłem w nim siebie. To nie ja, to ktoś zupełnie obcy, ktoś,
kogo nie znam. Oprócz tego, zobaczyłem jeszcze, to, co chyba chciałem zobaczyć.
Uśmiechniętą Wiktorię. Wiele oddałbym teraz za jej podniesione wysoko do góry
kąciki ust.
-
Dzięki, że mogłem wpaść.
-
Spoko, chodźmy do mnie.
Usiadłem
na kanapie i zamknąłem oczy. Nagle przez moją głowę zaczęły przelatywać
wszystkie wspomnienia… czułem się, jak we śnie.
-
Co?! – krzyknąłem nagle, kiedy uświadomiłem sobie, że ktoś szarpie mnie za
ramię.
-
Maks… wszystko ok.? – spytał przyjaciel patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.
-
Ta… - szepnąłem. – Sorry, zamyśliłem się.
-
Może… wyjdziemy gdzieś czy coś? Bylebyś o tym nie myślał, to robi się już
irytujące i dobrze o tym wiesz.
- Mi
to obojętne, ja i tak nie zapomnę, choćbym chciał. Musisz to jakoś zrozumieć.
-
Ok., idę przynieść coś do jedzenia, włącz kompa.
Kiedy
tylko usiadłem na fotelu w mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Igor nawet nie
zdążył wejść do kuchni.
(Igor
– nowy przyjaciel Maksa, poznali się we Francji.)
-
Kogo znowu tutaj niesie… - odparł i niechętnie pokierował się w stronę wejścia.
Robiłem
coś na internecie, więc nie przysłuchiwałem się rozmowie Igora z kimś tam.
-
Maks… - usłyszałem w końcu za swoimi plecami i odwróciłem się.
- Co
ona tu robi? – od razu zdenerwowałem się.
-
Jej pytaj… - przyjaciel zostawił mnie sam na sam z Izą.
(Iza
– znajoma z nowej szkoły Maksa we Francji. Dziewczyna, która chciała z nim być,
ale on odmówił.)
-
Wiesz… - zaczęła.
-
Nie musisz nic mówić. Po prostu wyjdź… - ciśnienie podskoczyło mi od razu kiedy
ją zobaczyłem. Po tym, gdy spotkałem Wiktorię, ta bezczelnie usunęła mi jej
numer z komórki. Jak mogła?
-
Chcę cię przeprosić… Wiem, że popełniłam błąd. Chciałabym, żebyś mi wybaczył,
bo… to głupie.
- Co
jest głupie? Chyba ty…
-
Głupie jest to, jak postąpiłam. Widzę, dopiero teraz, ile ona dla ciebie znaczy…
Ile ta głupia, debilna psychopatka dla ciebie znaczy.
-
Wyjdź! – krzyknąłem i gwałtownie podniosłem się z krzesła, a Iza śmiała się szyderczo
w moją stronę.
- Okok.
Jak ją znajdziesz, to ją pozdrów. Całuski chłopcy.
Rzuciłem
się na łóżko i miałem ochotę umrzeć, tak po prostu…
-
Siedzenie w domu chyba nie jest jednak najlepszym pomysłem.
- Wracam
do domu, sorry stary, ale ja już nie wytrzymuje… nawet ze samym sobą. Dzięki za
wszystko, cześć.
niech oni sie w koncu spotkaja, ale faktem jest umiesz budowac napiecie i moim zdaniem to opowiadanie jest jeszcze lepsze od twojego starego
OdpowiedzUsuń:D
czytam Twoje opowiadania od pierwszego rozdziału poprzedniego opowiadania i robisz duże postępy.. oby tak dalej.. a co do tego co teraz się dzieje, to mam nadzieję,że szybko się to wszystko wyjaśni
OdpowiedzUsuńDALEJ PPROSZE DAJ KOLEJNY ROZDZIAŁ PROSZĘ ŚWIETNE ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń