wtorek, 17 września 2013

Rozdział 71.


*z perspektywy Maksa.
- Mogę? – mama pukała do pokoju.
- Wejdź…
Weszła i stanęła obok mnie, wpatrującego się w widoki za oknem.
- Maks… Wiem, że jest ci ciężko, nam też, ale…
- Ale co?
- Musisz jeszcze wytrzymać.
- Mamo – powiedziałem i nie mogłem dokończyć, bo poczułem okropny ścisk w gardle.
- Chcielibyśmy z tatą, żeby było dobrze, naprawdę.
- Widzisz, jak aj wyglądam? Kiedy ostatnio widziałaś, żebym się uśmiechał? Ja osobiście nie pamiętam. Chcę wrócić do domu. Nawet sam, byleby znowu być w Krakowie. Jest mi tak ciężko, że… mam ochotę wjechać na tę pieprzoną wieżę i z niej skoczyć.
- Nawet tak nie mów – kobieta spiorunowała mnie wzrokiem.
- Spróbuj sobie wyobrazić, jak się czuję. Wiktoria była dla mnie wszystkim. Po was, kochałem ją najbardziej. Była przy mnie zawsze. Ale to nic… Najgorsze jest to, że ona przeze mnie teraz cierpi – usiadłem na łóżku i wziąłem głęboki oddech. – To już jest nudne. Takie ciągłe łzy w oczach, wspomnienia, nieprzespane noce, ból…
- Rozumiem to wszystko, ale wiesz przecież, że jeden błędny krok… mógłby się dla nas źle skończyć.
- Mam to gdzieś…
- Obiecuję ci, że wrócimy do domu. Ok.? Zaufaj mi… - mama położyła rękę na moim ramieniu, po czym wyszła z pokoju.
Po kilku minutach stanąłem przed biurkiem, odsunąłem szufladę i wyciągnąłem z jej dna mnóstwo listów związanych jakimś starym sznurkiem. Uśmiechnąłem się przez łzy. Zdałem sobie sprawę, że Wiktoria prawdopodobnie nigdy ich nie przeczyta.
„Siedzę sobie w pokoju. Jestem zamknięty w 4 ścianach. Tęsknię trochę za domem. Pisząc „trochę” mam na myśli tak bardzo, że dałbym uciąć sobie głowę byleby wrócić. Za dużo się wydarzyło przez ten rok… 13 miesięcy 20 dni. Jestem głupi, bo to liczę, prawda? Może tak, ale to dlatego, że nie mogę już wytrzymać. Rozwala mnie od środka, ale pisząc to wszystko na kolejnych kartkach papieru, czuję się chyba trochę lepiej. Może to tylko ten papier mnie rozumie? Bo nikt z mojego nowego otoczenia nie wie, jak to jest. Straciłem wszystko… dom, przyjaciół, siebie, Ciebie… 

Nie tęsknie za tym. To, co czuję jest milion razy gorsze od tęsknoty. Chciałbym, żeby było łatwo, jak dawniej. Chciałbym się cofnąć w czasie… ale obiecuję Ci, że jeszcze będziesz szczęśliwa. Jeżeli nie ze mną, to z kimś innym. Obiecuję, tak jak obiecywałem, że zawsze będę przy tobie. Jestem. Wspieram Cię, chociaż nie wiesz o tym. Już niedługo znów się zobaczymy i wszystko sobie wyjaśnimy. Będzie dobrze. Nie myśl na razie o mnie. Uśmiechnij się i spróbuj żyć…”

Rzuciłem długopisem o ścianę, a kartkę przyłożyłem do ust i pocałowałem. Przy okazji zmoczyłem ją też moimi słonymi łzami.
*z perspektywy Wiktorii.
Szłam powoli chodnikiem. Do wyjazdu już niedaleko. Bałam się… bałam się, że mogę stracić tę niepowtarzalną szansę, jaką tutaj dostałam. Jeżeli wrócę do Krakowa, nie przyjadę tu drugi raz i nie spotkam Maksa.
To wszystko nie było przypadkiem. Przypadki nie istnieją. To, że wpadliśmy na siebie na przystanku było okazją, której nie wykorzystaliśmy…
Usiadłam na ławce, popatrzyłam w górę. Było zimno, wiał wiatr. Szumiało mi w uszach i wydawało mi się, że słyszę gdzieś swoje myśli.
Nagle odwróciłam głowę i dopiero teraz zauważyłam, że na drugim końcu ławki siedzi obok mnie jakaś dziewczyna, Polka, rozmawiała przez telefon. Miała na nim napisane „Iza”, ale to i tak nic mi nie mówiło.
Wsłuchiwałam się w jej słowa… moje serce z każdą sekundą biło co raz szybciej.
- Zaczekaj – zerwałam się na nogi, kiedy ta wstała.
Zrobiła pytającą minę patrząc na mnie obojętnie.
- Em… Przepraszam, że pytam, ale… mówiłaś przed chwilą o… jakimś Maksie. Czy on… też jest Polakiem?
Dziewczyna wyprostowała się, a jej oczy zabłysły.
- Tak, jest Polakiem. Przyjechał tu z Krakowa – mówiła śmiało, a moje nogi stawały się miękkie. – Ale… nie rozumiem, po co ci to?
- Bo ja… - zaczęłam z trudnością. – Proszę, jeżeli wiesz, powiedz mi, gdzie jest.
- Poczekaj… ty może jesteś… Weronika, Wiktoria? Czy jakoś tak.
- Wiktoria, ale… skąd wiesz?
- Maks wspominał o tobie – odrzekła.
- Wiesz, gdzie jest?
- Jak mogłabym nie wiedzieć? Jestem wybranką jego serca.
Kiedy to usłyszałam… chciałam wybuchnąć płaczem, ale starałam się jakoś powstrzymać.
- Ale… mimo wszystko, mogłabyś? Naprawdę muszę z nim porozmawiać.
- Chyba nie macie o czym. On o tobie zapomniał, może też powinnaś?
- Nie zapomniał – odpowiedziałam nieświadomie. – Nie miał prawa zapomnieć…
- A jednak. Prawda czasami boli – wymamrotała oschle.
- Proszę cię… Nie wiesz, jak się czuję. Powiedz mi tylko gdzie jest, gdzie teraz mieszka, cokolwiek.
- Niestety… - dziewczyna postawiła już krok do przodu.
- Błagam – wyszeptałam i po moim policzku spłynęło już kilka łez.
Nieznajoma pokręciła tylko przecząco głową i odeszła.
*z perspektywy Martyny.
Wszyscy siedzieli już na stołówce. Brakowało tylko Wiktorii. Powoli robiło się już na zewnątrz ciemno. Nauczyciele niecierpliwi się.
Siedziałam przy stoliku, ale w pewnym momencie wstałam i pobiegłam na górę, do pokoju. Po cichu otworzyłam drzwi.
Kiedy tylko przekroczyłam próg, usłyszałam łkanie przyjaciółki, która leżała na łóżku, wtulając twarz w poduszkę.
- Wiki… - podeszłam do niej i położyłam rękę na ramieniu.
Ta momentalnie usiadła i zerknęła na mnie.
- Co jest? – spytałam.
- Nie chce mi się tłumaczyć, nawet nie mam na to ochoty. Ale… on znalazł kogoś lepszego. Widocznie… nie byłam i nie jestem wystarczająco dobra. 



5 komentarzy:

  1. jebnięta ta Iza... Biedna Wiki... Biedny Maks... :'(

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam i płacze.. jest to po prostu przepiękne <3333. Pisz dalej, nie poddawaj się, jesteś najlepsza w tym :)<3333333333

    OdpowiedzUsuń
  3. CO ZA SUK* Z TEJ "WYBRANKI JEGO SERCA" YGHHHHHH.
    ZABIĆ ;-; CHCE ZEBY WRESZCIE SIE SPOTKALI I WYJSNILI WSZYSTKO! ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. next pleaseee ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Daaaaalej daaaalej kochana ! Brawoo za taleni i wgl jestes swietna napisz ksiazke z tych wszystkich opowiadan . Twoi czytelnicy sie uzalezniaja od tego opowiadania <3 :*** podziwam za talent i pisz dale czekamy ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń