*z
perspektywy Wiktorii.
-
Będę szła tyłem – zaczęłam mówić do Zuzy, kiedy wychodziliśmy z basenu. - A jak
będzie jakaś boczna uliczka to w nią skręcę.
-
Masz rację, zgub się.
-
Ale ty jesteś optymistyczna…
-
Jestem raczej realistką. Po co jeszcze bardziej komplikujesz tę całą sytuację?
Dostaniesz ochrzan i na tym się skończy.
-
Może jakoś przeżyję.
-
Rób, co chcesz… Pamiętaj, że ty ponosisz konsekwencje.
-
Spoko, pamiętam.
Faktycznie
robiłam tak, jak zaplanowałam. Szłam na samym końcu. Wszyscy nauczyciele byli
na samym początku grupy. Nie było możliwości, ażeby zauważyli moje odłączenie
się od reszty uczniów. Zobaczyłam przed nami jakieś 2 budynki, a między nimi
jakąś drogę, prawie niewidoczną.
- Do
zobaczenia– dosyć głośno szepnęłam do przyjaciółek.
Zaraz
potem znalazłam się pomiędzy dwoma ścianami. Poczekałam chwilę. Kroki
kilkunastu osób ucichły. Wyszłam z powrotem na chodnik. Rozglądnęłam się
dookoła. Chciałam iść pod wieżę, ale jednak zdecydowałam się inne miejsce.
Szłam
dosyć szybko, ostrożnie stawiałam każdy krok. Po kilku minutach dotarłam do
celu. Stanęłam przed kamienicą, w której mieszka teraz Maks. Popatrzyłam w
górę, do odpowiedniego okna. Było ciemno. Ciemno i cicho. Zamyśliłam się. W
mojej głowie pojawiły się teraz setki różnych teorii, założeń, stwierdzeń…
Nagle wyrwałam się z tego dziwnego stanu. Ktoś otwierał drzwi budynku, na
wprost których stałam. Energicznie odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. Nie uszłam zbyt daleko, skręciłam w pewnym momencie w lewo.
Oparłam się o jakiś stary, zniszczony i zapewne brudny mur.
Kilkadziesiąt
sekund potem poszłam w głąb „drogi”. Wykonałam jeszcze parę zakrętów i nagle
zatrzymałam się. Stałam jak słup soli…
***
- I
co teraz zrobisz, co?
-
Powiedz mi najpierw czemu jej to wszystko powiedziałaś? Zrobiłem ci coś?
- Ty
jesteś okropny, wiesz? – Iza i Maks stali i rozmawiali, a raczej kłócili się.
Widzieli swoje twarze, tylko dzięki padającemu na nich światłu księżyca. Była
pełnia.
-
Czemu? Zniszczyłaś mi wszystko…
-
Maks – szepnęła Iza i siąknęła nosem.
-
Co?
-
Wiesz kim jestem?
-
Izabela, wielka Izabela… - odburknął.
-
Nie… Jestem Iza. Jestem dziewczyną, mam prawie 17 lat, a co najważniejsze, mam
serce i uczucia. Wiesz jak się czuję? Pomyślałeś o tym chociaż przez chwilę?
Nie… nie pomyślałeś, bo po co? Skoro tylko ona się liczyła – zachowywała się i
mówiła, jak nie ona. W jej oczach pojawiły się łzy. – Zraniłeś mnie, upokorzyłeś…
czułam się niepotrzebna, odepchnięta… Ja też mam uczucia. Nie jestem sobą…
Udawałam przez cały czas taką wredną, bo nie miałam wystarczająco dużo odwagi i
sił, żeby ci to wszystko powiedzieć. Zależało mi na tobie, myślałam, że coś z
tego będzie, ale… ale nie. Teraz nawet nie winię Wiktorii. Jak spotkałam ją przy
wieży… Jak widziałam jej wyraz twarzy, jej oczy… chciało mi się cholera ryczeć.
Wydawało mi się, że ona mnie rozumie, że
jest w podobnej sytuacji. Było mi jej tak cholernie, cholernie szkoda… ale nie
pomogłam jej, bo nie potrafiłam. I żałuję, wiesz? Może ona… może chociaż ona
zasłużyła sobie na szczęście – Maks stał jak wryty, a jego towarzyszka
wycierały łzy rękawem. – Nie udaję… nie myśl sobie, że to jakiś teatrzyk… Jest
mi szkoda. Zmarnowałeś wszystko. Racja, zawiniłam… ale traktowałeś mnie, jak
najgorszą świnię, jak wroga. Jak się miałam czuć? Ty pierwszy mnie skrzywdziłeś…
Chłopak
milczał. Patrzył na znajomą i był zdziwiony, a za razem przerażony, było mu
głupio.
- Ja…
przepraszam – wymamrotał tak, że ledwo było go słychać.
-
Myślisz, że to pomoże? Nie… Ja chyba nie chcę cię już znać. Wystarczy mi
atrakcji i niespodzianek z twojej strony – dziewczyna powoli odsuwała się od
niego. – Nie mam pojęcia czego ci życzyć. Skoro kochasz Wiktorię, to może…
szczęścia? Nie wiem… naprawdę nie wiem.
Odwróciła
się i poszła w stronę ulicy.
-
Zaczekaj – powiedziała Wiktoria, a tamta podskoczyła wystraszona.
- Co
ty tutaj robisz? – wytrzeszczyła oczy.
-
Słyszałam wszystko… szłam tędy, weszłam w jakąś uliczkę i trafiłam na was…
Iza
pokiwała głową i uśmiechnęła się przez łzy i odrzekła:
-
Możesz mnie zwyzywać, zabić… zniszczyłam wam wszystko.
-
Nie… nie zamierzam – odpowiedziała łagodnie. – Przykro mi, że… że tak cię
potraktował.
-
Wiesz co? On nie jest złym chłopakiem. Znasz go dłużej ode mnie, ale… wydaje mi
się, że mam rację. On po prostu oszalał na twoim punkcie i dlatego to wszystko
tak wygląda. Kłótnie, rozstania, płacz…
- Nie
wiem, co mam powiedzieć…
-
Wiesz… obydwie go straciłyśmy, ale jest mała różnica.
- Jaka?
- Ty
masz szansę go jeszcze odzyskać… nie zepsuj tego – Iza uśmiechnęła się
delikatnie, pomachała w stronę prawie nieznajomej i odeszła.
Wiktoria
poczuła, że wszystkie uczucia się w niej mieszają. Była zdenerwowana. Weszła w
uliczkę, miała nadzieję, że spotka tam jeszcze Maksa.
-
Zadowolony? – niemalże krzyknęła w jego stronę.
Ten podniósł
się z ziemi jak poparzony, nie wiedział za bardzo o co chodzi. Dziewczyna
podeszła bliżej.
-
Zwaliłeś całą winę na nią, a tak naprawdę… zraniłeś ją. W co ty się bawisz, co?
Była
tak wkurzona, że w jej oczach pojawiły się łzy.
- O
czym ty…
-
Dobrze wiesz o czym!
-
Przecież… - stał bezradnie, nie mógł się wysłowić.
-
Ile już dziewczyn masz na koncie, co? Może jeszcze o czymś nie wiem?
-
Piętnaście – rzucił obojętnie.
Dziewczyna
nie wytrzymała, spiorunowała go wzrokiem, zamachnęła się i uderzyła.
-
Jesteś żałosny… Nienawidzę cię… Ale mam ciągle nadzieję, że kiedyś wróci Maks…
ten stary Maks. Ten, którego kochałam, za którym cholernie tęsknię. Tylko
pytanie… czy on kiedykolwiek wróci?
Zrobiłam
parę kroków do tyłu i niezbyt szybko, ale odeszłam.
Tekst "Widzę, że macie z Tomkiem wiele wspólnego. Ten sam policzek." mnie rozwalił xd
OdpowiedzUsuńA tak serio, to wkurza mnie już ta cała Wiktoria -.- No chce czegoś ale jednak nie a potem tak. Matko! Niech ona sie wreszcie ogarnie xd
Ehhh... Maks+Wiktoria 4ever <3 musi być dobrze.. Jest teraz źle bo wielkie szczęście jeszcze do nich nie dotarło,ale dotrze i to o podwójnej sile <3 OBY! <3
OdpowiedzUsuń