*z
perspektywy Wiktorii.
Razem
z Martyną zeszłam na stołówkę. Czułam się okropnie, ale na razie wolałam to
wszystko trzymać w sobie. Martyna, Zuza, Tomek… oni wystarczająco mi już
pomogli, wspierali mnie. Teraz to ja sama muszę sobie poradzić.
- Wiktoria?
-
Tak? – odpowiedziałam do stojącego za mną nauczyciela. Wzrokiem przywołał mnie
do siebie.
-
Posłuchaj… Wszystko rozumiemy, ale Francja to Francja. Nie możesz wszędzie
chodzić sama. Od tej pory gdziekolwiek idziesz, masz być z kimś. To dla twojego bezpieczeństwa.
- Do
łazienki też?
-
Mówię na poważnie. Zostało jeszcze tylko 7 dni, może wytrzymasz.
-
Przepraszam. Nie najlepiej się czuję. Chwila… tylko 7? – tydzień… tylko tydzień
na odnalezienie Maksa.
- Niestety
tak. Dokończ kolację i może połóż się wcześniej.
- Tak
zrobię…
Wieczorem
nie mogłam zasnąć. Nie dziwiło mnie to. W mojej głowie jest teraz za dużo myśli…
Rano
obudziłam się koło 7.40. Wstałam, ubrałam się, zaliczyłam toaletę i mogłam
schodzić na śniadanie. Razem z dziewczynami prawie nic nie zjadłyśmy. Nie było
smaka, a jedzenie, jak rzadko, było niesmaczne.
Tego
dnia mieliśmy ponownie iść do szkoły, tej samej, co kilka dni temu. Nawet nie
rozumiałam nic z tego, co mówili nauczyciele. Nie byłam w stanie pojąć tego
wszystkiego. Chwilami chciałam już wrócić do domu. Siedząc w ławce, w jakiejś klasie,
patrząc za okno, uświadomiłam sobie, że grudniu są moje urodziny. 17 Lat…
Zawsze się cieszyłam, ale teraz… teraz to nawet mnie nie obchodziło. To… to
prawdopodobnie będą moje pierwsze urodziny bez Maksa, więc czemu mam się
cieszyć?
Po
kilku godzinach wyszliśmy z budynku. Była 16. Dwie godziny spędziliśmy jeszcze
w jakimś muzeum.
-
Wiki… - podszedł do mnie Tomek.
-
Mogę być twoim opiekunem dzisiejszego wieczoru? Słyszałem rozmowę i…
Uśmiechnęłam
się sztucznie.
- Jasne.
Po
kilku minutach zostałam sama z chłopakiem.
-
Jak się czujesz? – szliśmy, wolno stawiając każdy nowy krok.
- Nie
zadawaj mi tak głupiego pytania… ja nie wiem, co czuję. Nie umiem odpowiedzieć.
-
Wziąć ci te książki? Będzie ci wygodniej.
-
Nie, nie… dzięki, nie trzeba. Dam sobie radę.
Obydwoje
milczeliśmy.
-
Będę z tobą szczery… nienawidzę tego Maksa. Nie znam go, ale… jak można
krzywdzić ciągle kogoś takiego, jak ty.
-
Jestem normalnym człowiekiem, jak wszyscy inni… Bywa.
***
-
Nie, nieprawda. Dla mnie jesteś wyjątkowa… - powiedział Tomek, ale chyba
zorientował się, że towarzyszka nie słucha go. – Chcę, żebyś była szczęśliwa,
trzymam za to kciuki.
-
Boże… - szepnęła dziewczyna pod nosem, ale chłopak nie usłyszał tego.
-
Zasłużyłaś na to – mówił cały czas z przerwami. – Nie jest ci zimno? Już ciemno
i chłodno… chyba nie lubię jesieni… Ej, ty płaczesz?
Dziewczyna
nie odpowiadała.
-
Halo? Ziemia do Wiktorii… Co się dzieje? – spytał trochę zdenerwowany Tomek nie
wiedząc, co się dzieje i o co chodzi.
________________________________
Jutro next! :)
JUTRO JUTRO JUTRO *_* JAK NAJSZYBCIEJ! :D
OdpowiedzUsuńbłaaagam ;-;
a i tak nie wiem czy nie wolałabym zeby była z Tomkiem xd
Boże dopiero jutro :C żartujesz sobie :c . Ale i tak jesteś kochana . Pisz dalej i szybciej dodawaj bo świetne :**
OdpowiedzUsuń