*z perspektywy
Oli.
Usiadłam
wygodnie, szybko sobie wszystko przypomniałam i zaczęłam mówić:
- byłam wczoraj
się przejść, tak po prostu. Szłam koło parku. Wtedy niespodziewanie usłyszałam
jakieś krzyki. Zlekceważyłam je na początku, bo to w końcu Kraków i dużo rzeczy
się tu dzieje. Nawet zaczęłam iść szybszym krokiem… Udawałam, że nic nie słyszę
ani nie widzę. Ale cały czas czułam wewnątrz jakiś strach, nie wiedziałam
czemu. W pewnym momencie obróciłam się, bo te wrzaski nie ustawały… Obróciłam
się, a potem znowu patrzę przed siebie… Ale zatrzymałam się. Zobaczyłam tam
Kubę i jakichś dwóch kolesi. Byłam już od nich daleko. Nie zawahałam się i
zaczęłam biec w ich stronę. Patrzyłam na nich cały czas… ale w końcu… jakby
wymusili we mnie zatrzymanie się. Jeden z nich wyciągnął nóż. Sparaliżowało
mnie… nie wiedziałam czy mam iść ratować Kubę czy uciekać. Tylko stałam i
modliłam się, żeby nie stało się nic co stać się nie powinno…
Tutaj przerwałam.
Nie chciałam wiedzieć co teraz czuje Julka, ale wyobrażałam to sobie. Obydwie
siedziałyśmy, zalane łzami…
- Potem
widziałam i usłyszałam tylko tyle „dajesz w głowę i będzie po nim.” Wtedy jeden
z tych gnoi uderzył Kubę w głowę... Zaczęłam krzyczeć… potem uciekłam. Bałam
się… Julka, możesz mnie zabić, powiesić, udusić, co chcesz… powinnam tam zostać
i go ratować. Przepraszam.
Przyjaciółka
podeszła do okna i zaczęła płakać tak bardzo, jak chyba jeszcze nigdy
wcześniej.
- przecież…
przecież on nic nie zrobił… - mówiła, a raczej próbowała mówić przez łzy. –
czemu mamy tak przesrane… wszystko się tak nagle dzieje… Dawid zmarł, pełno kłótni,
złości, nienawiści… mam dość. Tak cholernie za nim tęsknie… i tak cholernie się
o niego boję… ku*wa!
Kiedy to
mówiła, cały czas uderzała ręką w parapet. Wiedziałam, że cierpi… było mi jej
tak bardzo szkoda. Wiedziałam, że muszę pomóc. Nie wiedziałam jeszcze jak…
- idziemy.
Dziewczyna
nawet na mnie nie spojrzała…
- Julka
idziemy!
- gdzie
idziemy?!
- szukać Kuby.
- teraz?
- tak! Teraz…
musimy go znaleźć. Nie wiem jak to zrobimy, ale musimy próbować. On na nas
czeka… czeka na Ciebie.
- nie damy rady…
skąd mamy wiedzieć gdzie jest?
- jak będziesz
tak mówić, to nic nie zrobimy! Ruszaj dupę i idziemy. Obiecuję Ci, że go
znajdziemy i uratujemy.
Złapałam Julkę
za rękę i wyszłyśmy z pokoju. Szczerze nie zastanawiałam się nad tym gdzie
pójdziemy… chciałam jej pomóc, bo czułam się do tego zobowiązana.
______________________________________________________
tak wiem.. długo nie dodawałam, przestałam pisać, olałam.. proszę Was!
robię to dla przyjemności, dla WAS i dla siebie.
to, że nie było długo nowej części, nie znaczy, że to koniec. będę kontynuować opowiadanie.
dziękuję, dobranoc Xx