piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 27


*z perspektywy Kuby.
Siedziałem na ławce w szpitalu… płakałem. Sam nie wiedziałem co teraz czuję, ale cholernie martwiłem się o Julkę. W końcu z jej sali wyszedł lekarz.
- i co? – zapytałem.
- będzie ciężko… nie będę pana oszukiwał – powinno być lepiej, a robi się co raz gorzej. – powiedział doktor, poklepał mnie po ramieniu i odszedł.
Drzwi do pomieszczenia gdzie leżała, były otwarte… wszedłem tam po cichu. Usiadłem obok łóżka i chwyciłem delikatnie jej rękę. Po policzku zaczęły spływać mi kolejne łzy. Patrzyłem na nią dokładnie. Widziałem, że zmieniła się odkąd pierwszy raz ją zobaczyłem, dojrzała. Przypomniałem sobie wtedy wszystkie chwile, które razem spędziliśmy. W tle miałem tylko dźwięk wskazujący na jej bicie serca. Tak siedząc zobaczyłem, że jej powieki zaczęły się delikatnie poruszać… otworzyła oczy i popatrzyła na mnie z lekkim uśmiechem.
- kocham cię… - powiedziała cicho i ścisnęła moją dłoń.
- ja ciebie też. – odpowiedziałem z szczerością w głosie.
Po chwili zamknęła oczy… puściła moją rękę. Serce zaczęło bić mi szybciej, tak szybko jak nigdy dotąd. Nie musiałem długo czekać… Zrozumiałem czemu tak się działo. Moje serce biło dwa razy szybciej, za to serce Julki nie biło już w ogóle… kiedy usłyszałem jednolity dźwięk kardiomonitora, spuściłem głowę. Łzy lały się teraz na podłogę strumieniem… nie docierało do mnie to, co się dzieję. Kiedy tak siedziałem, ktoś złapał mnie za ramię, przestraszyłem się i otworzyłem oczy…
- Kuba? Wszystko ok? powiedz coś!
Miałem przed sobą niewyraźny obraz. Po chwili jednak wszystko się unormowało i widziałem już dobrze. Wtedy nagle zerwałem się i chciałem wstać, jednak nie zdołałem tego zrobić. Wszystko cholernie mnie bolało, nie mogłem się podnieść.
- gdzie Julka?! – zapytałem prawie krzycząc.
- ej! Spokojnie… jest w innej sali. Jak się czujesz?
- nic jej nie jest, wszystko jest dobrze… żyje?
- tak Kuba! Julka żyje… - odpowiedział Dawid dziwnie na mnie patrząc.
- miałem dziwny sen… - odpowiedziałem krótko i wtedy jakby coś we mnie drgnęło.
Przypomniałem sobie dokładnie, co się tam, we śnie wydarzyło. Jednak teraz przełożyłem to na to co działo się ostatnio… przełożyłem to na sytuację z klubu i to jak się potem zachowałem wobec Julki. W śnie było to zobrazowane śmiercią, a w rzeczywistości wyobrażałem sobie jak to byłoby, gdybym nie był już razem z moją dziewczyną. Uświadomiłem sobie teraz, że to wszystko nie miałoby sensu. Gdyby ona odeszła, ja nie byłbym sobą, straciłbym wszystko. Nie mógłbym jej więcej dotknąć, spotkać, poczuć. Nie poczułbym jej serca w moim. Poczułbym tylko jedno wielkie nic…
- a tak w ogóle co się stało? Czemu leżę w tym zasranym szpitalu? Czemu…
- bo widzisz… wczoraj, jak poszliśmy do tej kamienicy to… ten Marcel… prawie zabił Julkę… wyciągnął już nóż do góry, a wszyscy zaczęli krzyczeć… tylko Ty jedyny nie… Ty się rzuciłeś… na tego chłopaka… potem on cię wywalił i zaczął kopać, gdzie popadnie… Julka dalej była w rękach jego kolegi, ale potem też znalazła się na ziemi… oberwała kilka razy. Szybko znaleźliście się tutaj i bardzo dobrze. – opowiadała Ola.
- nic z tego nie pamiętam…
- nie dziwię się.
Leżałem w szpitalu jeszcze dwa tygodnie. I przez ten czas nie miałam okazji zobaczyć się z Julką. Nie mogłem za bardzo wychodzić z łóżka. W końcu jednak nadszedł dzień kiedy obydwojga nas wypisali. Mogliśmy się spotkać… Kiedy tylko ją zobaczyłem poczułem znowu szczęście, prawdziwe szczęście…

4 komentarze:

  1. Kiedy kolejna część?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam wczoraj od początku :D !
    Zajebista masz wyobraźnie , gratuluje ;d!
    Czekam na kolejną część.
    Pozdrawiam ;)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pierdole.. szok! Jesteś niesamowita..
    Czekam na kolejną część, aż się popłakałam na tej :)
    Weź jakąś książkę napisz ! :>

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuje bardzoo! :*
    a kolejna część już jest :D :]

    OdpowiedzUsuń