piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 42


*z perspektywy Oli.
Usiadłam wygodnie, szybko sobie wszystko przypomniałam i zaczęłam mówić:
- byłam wczoraj się przejść, tak po prostu. Szłam koło parku. Wtedy niespodziewanie usłyszałam jakieś krzyki. Zlekceważyłam je na początku, bo to w końcu Kraków i dużo rzeczy się tu dzieje. Nawet zaczęłam iść szybszym krokiem… Udawałam, że nic nie słyszę ani nie widzę. Ale cały czas czułam wewnątrz jakiś strach, nie wiedziałam czemu. W pewnym momencie obróciłam się, bo te wrzaski nie ustawały… Obróciłam się, a potem znowu patrzę przed siebie… Ale zatrzymałam się. Zobaczyłam tam Kubę i jakichś dwóch kolesi. Byłam już od nich daleko. Nie zawahałam się i zaczęłam biec w ich stronę. Patrzyłam na nich cały czas… ale w końcu… jakby wymusili we mnie zatrzymanie się. Jeden z nich wyciągnął nóż. Sparaliżowało mnie… nie wiedziałam czy mam iść ratować Kubę czy uciekać. Tylko stałam i modliłam się, żeby nie stało się nic co stać się nie powinno…
Tutaj przerwałam. Nie chciałam wiedzieć co teraz czuje Julka, ale wyobrażałam to sobie. Obydwie siedziałyśmy, zalane łzami…
- Potem widziałam i usłyszałam tylko tyle „dajesz w głowę i będzie po nim.” Wtedy jeden z tych gnoi uderzył Kubę w głowę... Zaczęłam krzyczeć… potem uciekłam. Bałam się… Julka, możesz mnie zabić, powiesić, udusić, co chcesz… powinnam tam zostać i go ratować. Przepraszam.
Przyjaciółka podeszła do okna i zaczęła płakać tak bardzo, jak chyba jeszcze nigdy wcześniej.
- przecież… przecież on nic nie zrobił… - mówiła, a raczej próbowała mówić przez łzy. – czemu mamy tak przesrane… wszystko się tak nagle dzieje… Dawid zmarł, pełno kłótni, złości, nienawiści… mam dość. Tak cholernie za nim tęsknie… i tak cholernie się o niego boję… ku*wa!
Kiedy to mówiła, cały czas uderzała ręką w parapet. Wiedziałam, że cierpi… było mi jej tak bardzo szkoda. Wiedziałam, że muszę pomóc. Nie wiedziałam jeszcze jak…
- idziemy.
Dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała…
- Julka idziemy!
- gdzie idziemy?!
- szukać Kuby.
- teraz?
- tak! Teraz… musimy go znaleźć. Nie wiem jak to zrobimy, ale musimy próbować. On na nas czeka… czeka na Ciebie.
- nie damy rady… skąd mamy wiedzieć gdzie jest?
- jak będziesz tak mówić, to nic nie zrobimy! Ruszaj dupę i idziemy. Obiecuję Ci, że go znajdziemy i uratujemy.
Złapałam Julkę za rękę i wyszłyśmy z pokoju. Szczerze nie zastanawiałam się nad tym gdzie pójdziemy… chciałam jej pomóc, bo czułam się do tego zobowiązana. 
______________________________________________________
tak wiem.. długo nie dodawałam, przestałam pisać, olałam.. proszę Was!
robię to dla przyjemności, dla WAS i dla siebie.
to, że nie było długo nowej części, nie znaczy, że to koniec. będę kontynuować opowiadanie. 
dziękuję, dobranoc Xx

2 komentarze:

  1. ...nie moge sie doczekac kiedy bd kolejne opowiadanie...zakochalam sie w nim...*.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno , masz taki talent że co 2 rozdział płaczę to jest smutne,piękne,ekscytujące . Napisz książkę ja napewno kupię , masz tak bujna wyobraźnie że na początku myślałam że to prawda ! Piękne , nie wiem jak to wyrazić masz talent i wgl pięknie ale nie zabijaj tego Kuby bo to żeby był happy end nie lubię historii bez Happy End'u
    Fanka Milena

    OdpowiedzUsuń