poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział 38


*z perspektywy Kuby.
Byłam zadowolony z tego co się stało. Bardzo tęskniłem za Julką i tylko na taki moment czekałem – abym znowu mógł ją zobaczyć i dotknąć. Była teraz ona jedyną osobą dzięki której się uśmiechałem. Nie wierzyłem i dalej nie wierzę, że tata zmarł… najpierw Dawid, teraz on. Byłem do niego zbyt mocno przywiązany, by od razu móc wyleczyć się z ponurego humoru. Najbardziej było mi teraz szkoda Mateusza… ma 3 latka, a stracił już ojca. Teraz nie jest jeszcze tego świadomy, ale za parę lat pozna prawdę. Podobno chłopaki nie płaczą, tak? Wychodzi na to, że jestem dziewczyną… nie umiem się powstrzymać, za bardzo mi tego wszystkiego brakuje.
Kiedy wróciłem do domu, pierwsze co zobaczyłem to Magda trzymająca Mateuszka na rękach. Stałem i patrzyłem na nich ze łzami w oczach. Mały od kilki dni często płakał, czasami wydawało się nam, że wie o co chodzi i też jest mu bardzo przykro. Po paru minutach Madzia odłożyła malucha i popatrzyła w moją stronę, wtedy jakby ożyłem.
- cześć młody. – powiedziała próbując się uśmiechnąć, ale zaraz poczułem jej łzy, kiedy się do mnie przytuliła.
- cześć, cześć… - odpowiedziałem cicho i spokojnie.
Później także przywitałem się z Adrianem – jej mężem.
W końcu zasiedliśmy do wigilijnego stołu. Wszystko było takie samo jak lata wstecz – z wyjątkiem jednej rzeczy, o której starałem się nie myśleć, jednak nie udawało mi się to…
*z perspektywy Julki.
Jedliśmy po kolei wszystkie potrawy, które przygotowała i mama i babcia. Było przyjemnie, sympatycznie, ciepło i przytulnie. Długo wyczekiwałam na święta, ale nigdy nie pomyślałabym, że wszystkie te wydarzenia przed nimi będą miały miejsce w moim życiu.
Kiedy nadszedł odpowiedni czas zaczęliśmy otwierać prezenty. Było ich bardzo dużo. Najbardziej oczywiście cieszył się Oskar. Nadeszła moja kolej. Wzięłam odpowiedni upominek. Była to niewielka torba, a w środku przede wszystkim słodycze. Kiedy sięgnęłam wzrokiem w jej głąb zobaczyłam małe pudełeczko i coś jeszcze. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam prześliczne kolczyki. Wiedziałam, że wcześniej gdzieś je już widziałam… i wtedy sobie przypomniałam…
Byłam z mamą na zakupach i właśnie te kolczyki bardzo mi się spodobały. Bardzo chciałam je mieć, jednak zanim ostatecznie postanowiłam wpadło mi do głowy coś jeszcze innego. Pomyślałam wtedy o Dawidzie… kto chciał mógł oddawać pieniądze na jego leczenie. Wcześniej nie miałam odwagi tego zrobić, ale wtedy poczułam, że muszę…
- podoba się? – zapytała cicho mama siedząc koło mnie.
Rozglądnęłam się dookoła i zauważyłam, że wszyscy rozmawiają po między sobą i jest dość głośno.
- pamiętam to mamo i… dziękuje bardzo. – powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
- weź jeszcze to. – odparła i wyciągając z torby podała mi coś owiniętego w papier ozdobny.
Zaczęłam powoli odpakowywać. Zauważyłam jakąś tabliczkę. Kiedy ją odwróciłam zobaczyłam coś wspaniałego… Było tak kilkanaście zdjęć… pierwsze z nich – ze szpitala, kiedy się urodziłam. A ostatnie to zdjęcie przy łóżku szpitalnym Dawida. Pod wieloma powyższymi zdjęciami było sporo wolnego miejsca na inne zdjęcia…
- najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam. – powiedziałam ze łzami w oczach.
- a to od Kuby… - odpowiedziała natychmiastowo mama i podało mi coś do ręki.
- przecież… od niego już prezent dostałam.
- najwidoczniej była to tylko jego część. No bierz!
Jak się okazało - było to kolejne zdjęcie, a na nim ja i mój chłopak. Było ono robione dzisiaj, poznałam. Ja szłam przed siebie, a on odwrócił się – szedł tyłem i dał mi buziaka w policzek. Wtedy też zrobił tą fotkę. Ja nawet nie byłam tego świadoma… Jedno jednak wiedziałam – mam najlepszego chłopaka na świecie.

1 komentarz: