Siedziałem w swoim pokoju cały czas i to od dobrych paru godzin. Leżałem na
łóżku i gdziekolwiek bym nie popatrzył - ciągle widziałem Julkę i tego drania.
To wszystko mnie rozwalało od środka. Wiedziałem, że nie zrobiła tego
świadomie, ale to i tak cholernie bolało.
Po paru minutach stwierdziłem, że dłużej tak nie usiedzę. Wyszedłem z domu, na spacer. Ze względu na to, że nie lubiłem zbytnio maszerować obszernymi i pełnymi ludźmi ulicami, przechadzałem się wąskimi ścieżkami. W pewnym momencie... Sam nie wiem czemu, ale zacząłem się zastanawiać, co by było, gdybym nie był już z Julką. Przez chwilę nawet próbowałem sobie wbić do głowy, że byłoby dobrze, normalnie... Rozum podpowiadał mi tak, ale serce wie swoje i wie, że kocham tą dziewczynę, dlatego nie mógłbym tak nagle, po prostu wymazać wszystkiego z głowy.
Po paru minutach stwierdziłem, że dłużej tak nie usiedzę. Wyszedłem z domu, na spacer. Ze względu na to, że nie lubiłem zbytnio maszerować obszernymi i pełnymi ludźmi ulicami, przechadzałem się wąskimi ścieżkami. W pewnym momencie... Sam nie wiem czemu, ale zacząłem się zastanawiać, co by było, gdybym nie był już z Julką. Przez chwilę nawet próbowałem sobie wbić do głowy, że byłoby dobrze, normalnie... Rozum podpowiadał mi tak, ale serce wie swoje i wie, że kocham tą dziewczynę, dlatego nie mógłbym tak nagle, po prostu wymazać wszystkiego z głowy.
Szedłem i szedłem, dostałem sms-a, od Oli. Wiem, że oni wszyscy chcieli by
teraz, żebym Julce wybaczył. Nie potrafiłem jednak od razu tego zrobić. Spotkałem się z Olą w jakimś zacisznym miejscu. Rozmawiałem z nią dosyć długo,
ale to i tak nic chyba nie dało. Dalej czułem się tak samo.
*Z perspektywy Oli.
Szliśmy w stronę rynku, wąską uliczką. Można powiedzieć, że przeciskaliśmy się pomiędzy jednym, a drugim budynkiem. Nagle stanęłam. Wytrzeszczyłam oczy. Zobaczyłam, że z jednej z kamienic wychodzi ten chłopak, który doprowadził do tego wszystkiego w klubie. Kuba popatrzył się na mnie dziwnie, ale za chwilę wiedział już o co chodzi. Też go zobaczył i w ułamku sekundy zrobił się czerwony, zacisnął pięści i krzyknął "Ty!", chłopak odwrócił się wtedy w naszą stronę i podszedł do nas.
- czego? – zapytał lekceważąco.
- to ty... Ty wczoraj całowałeś się z moją dziewczyną.
- hm. Pewnie ci chodzi o tą naiwną Julcię? Tak... Tak to ja. A masz z tym jakiś problem? - zapytał Marcel, bo tak miał na imię i zbliżył się do Kuby.
- tak mam! To moja dziewczyna, a ty ją do wszystkiego sprowokowałeś i jeszcze upiłeś. Powinieneś trzymać ręce przy sobie i zostawić ją w spokoju.
- była sama, jak palec. Każdy by ją brał, jak nie ja - to inny. Pewnie by się skończyło tak samo. Do takich dup to każdego ciągnie.
- ohoho! Za dużo sobie pozwalasz idioto. - powiedział Kuba i przycisnął Marcela do ściany. - ona jest moja…! To moja dziewczyna i nie masz prawa tak mówić, rozumiesz?
- bo co? Bo jakiś chłopczyk mi grozi i mam przestać tak mówić? Haha, zabawne.
Wtedy Kuba podniósł rękę i dał w twarz chłopakowi. Tamten zezłościł się i oddał. Zaczęli się bić, ja zaczęłam krzyczeć, żeby przestali i próbowałam ich rozdzielić, ale w ten sposób zostałam tylko odepchnięta, a Kuba kazał mi odejść. Nie zrobiłam tego, bo nie mogłam ich tak zostawić. Po jakichś 10 minutach walka ustała. Wróg wylądował na ziemi.
- trzymaj się z daleka od Julki i ode mnie. Nie chcę cię więcej widzieć na oczy!
- hahah. Ok, ok. - odparł. - jeżeli jeszcze w ogóle ją zobaczysz to tak zrobię. - powiedział ciszej i wbiegł do kamienicy szybko zamykając drzwi tak, że Kuba nie zdążył juz za nim wbiec, a chciał.
- o co mu chodziło, z tym ostatnim...? – zapytałam.
- ja nie wiem, ale boję się, że on tak z tym nie skończy, wróci.
Kuba jak widać dostał kilka razy porządnie, bo krew lała się mu z nosa i miał przeciętą wargę.
Kiedy rozeszliśmy się, ja wróciłam do domu nie tracąc czasu. Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do Julki. Dzwoniłam raz, drugi, trzeci i nic. W końcu zadzwoniłam do jej domu, a mama powiedziała, że jej nie ma. Wtedy zaczęłam się obawiać, że coś może się jej stać. Przypomniałam sobie i jakby usłyszałam w myślach ostatnie słowa Marcela. Wyszłam z domu i sama nie wiem gdzie, ale poszłam… Mój cel był następujący – znaleźć Julkę, która pewnie siedzi gdzieś w parku, ryczy i ma w dupie dzwoniący telefon. Miałam nadzieję, że nic się jej nie stało, że jest jeszcze bezpieczna…
*Z perspektywy Oli.
Szliśmy w stronę rynku, wąską uliczką. Można powiedzieć, że przeciskaliśmy się pomiędzy jednym, a drugim budynkiem. Nagle stanęłam. Wytrzeszczyłam oczy. Zobaczyłam, że z jednej z kamienic wychodzi ten chłopak, który doprowadził do tego wszystkiego w klubie. Kuba popatrzył się na mnie dziwnie, ale za chwilę wiedział już o co chodzi. Też go zobaczył i w ułamku sekundy zrobił się czerwony, zacisnął pięści i krzyknął "Ty!", chłopak odwrócił się wtedy w naszą stronę i podszedł do nas.
- czego? – zapytał lekceważąco.
- to ty... Ty wczoraj całowałeś się z moją dziewczyną.
- hm. Pewnie ci chodzi o tą naiwną Julcię? Tak... Tak to ja. A masz z tym jakiś problem? - zapytał Marcel, bo tak miał na imię i zbliżył się do Kuby.
- tak mam! To moja dziewczyna, a ty ją do wszystkiego sprowokowałeś i jeszcze upiłeś. Powinieneś trzymać ręce przy sobie i zostawić ją w spokoju.
- była sama, jak palec. Każdy by ją brał, jak nie ja - to inny. Pewnie by się skończyło tak samo. Do takich dup to każdego ciągnie.
- ohoho! Za dużo sobie pozwalasz idioto. - powiedział Kuba i przycisnął Marcela do ściany. - ona jest moja…! To moja dziewczyna i nie masz prawa tak mówić, rozumiesz?
- bo co? Bo jakiś chłopczyk mi grozi i mam przestać tak mówić? Haha, zabawne.
Wtedy Kuba podniósł rękę i dał w twarz chłopakowi. Tamten zezłościł się i oddał. Zaczęli się bić, ja zaczęłam krzyczeć, żeby przestali i próbowałam ich rozdzielić, ale w ten sposób zostałam tylko odepchnięta, a Kuba kazał mi odejść. Nie zrobiłam tego, bo nie mogłam ich tak zostawić. Po jakichś 10 minutach walka ustała. Wróg wylądował na ziemi.
- trzymaj się z daleka od Julki i ode mnie. Nie chcę cię więcej widzieć na oczy!
- hahah. Ok, ok. - odparł. - jeżeli jeszcze w ogóle ją zobaczysz to tak zrobię. - powiedział ciszej i wbiegł do kamienicy szybko zamykając drzwi tak, że Kuba nie zdążył juz za nim wbiec, a chciał.
- o co mu chodziło, z tym ostatnim...? – zapytałam.
- ja nie wiem, ale boję się, że on tak z tym nie skończy, wróci.
Kuba jak widać dostał kilka razy porządnie, bo krew lała się mu z nosa i miał przeciętą wargę.
Kiedy rozeszliśmy się, ja wróciłam do domu nie tracąc czasu. Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do Julki. Dzwoniłam raz, drugi, trzeci i nic. W końcu zadzwoniłam do jej domu, a mama powiedziała, że jej nie ma. Wtedy zaczęłam się obawiać, że coś może się jej stać. Przypomniałam sobie i jakby usłyszałam w myślach ostatnie słowa Marcela. Wyszłam z domu i sama nie wiem gdzie, ale poszłam… Mój cel był następujący – znaleźć Julkę, która pewnie siedzi gdzieś w parku, ryczy i ma w dupie dzwoniący telefon. Miałam nadzieję, że nic się jej nie stało, że jest jeszcze bezpieczna…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz