wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 30


*z perspektywy Julki.
Dni zaczęły mijać teraz co raz szybciej. Sklepy były wypełnione ludźmi, a w sklepach masa świątecznych rzeczy. Cieszyłam się ze zbliżających świąt, ponieważ mogłam spędzić dużo czasu z bliskimi. Teraz jednak moim codziennym zajęciem zamiast robienia zakupów było odwiedzanie szpitala… Razem z Olką przesiadywałam obok Dawida godzinami. Ona była przy nim praktycznie dzień i noc… Ola nie umiała się pogodzić z tym co się dzieje, nie była w stanie. Ja sama nie czułam się lepiej… Obydwie długo znałyśmy Dawida, był dla nas kimś, a co najważniejsze – moja przyjaciółka kochała go i była przy nim szczęśliwa.
Kiedy siedziałam z nią teraz przy łóżku szpitalnym nie poznawałam jej. Nie była tą samą dziewczyną co dotychczas. Patrzyłam na nią i widziałam w jej oczach smutek, żal, załamanie.
- Ola… - powiedziałam i chwyciłam ją delikatnie za ramię.
Ona jakby tylko na to czekała… odwróciła się szybko, przytuliła i zaczęła płakać. Nie wytrzymałam… łzy same zaczęły mi spływać po policzkach. Sama nie wiedziałam czemu tak jest… zawsze zastanawiało mnie jak można żyć ze świadomością, że w najbliższym czasie się umrze… nie wiedziałam tego, ale z całego serca współczułam Dawidowi. Nigdy nie chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji jak on… on na to nie zasłużył!
*z perspektywy Oli.
Życie? Czy to co mam teraz… można nazwać życiem? Chyba tak… ale w tym życiu nie jestem do końca szczęśliwa. Może byłam, ale teraz nie jestem. Nie mam powodów do radości. Ktoś mi pewnie zarzuci, że mam wspaniałych przyjaciół, kochającą rodzinę, mam dom… ale pomimo tego, jest jeszcze ktoś… czasami jest tak, że masz wszystko… wszystko o czym sobie tylko zamarzysz. Jednak jedna, mała rzecz może powodować to, że nie jesteś tym samym człowiekiem, nie jesteś sobą, nie jesteś szczęśliwa. Czujesz się wtedy jak… jak skała. Jest duża, piękna ma wszystko – wodę, światło, dobry grunt, ale kiedy zacznie padać deszcz… ona zacznie się zapadać… zacznie po prostu znikać. Tak samo jest z człowiekiem… Jest wspaniały, ale kiedy zacznie odczuwać czyjś brak zacznie się zmieniać, zacznie umierać, aż w końcu będzie nie do poznania – zamieni się w małą skałkę nic nie znaczącą dla świata… Wydaje mi się, że to odpowiedni sposób na to, żeby udowodnić samej sobie, jak bezgranicznie można kochać drugiego człowieka. Kiedy nie ma go obok ty po prostu umierasz… umierasz, bo tęsknisz… tęsknisz, bo kochasz…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz