czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 55


*z perspektywy Julki.
Do północy zostało 40 minut. Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani.
- może wyjdziemy na podwórko? – zapytał cicho Kuba.
- już teraz? – zapytałam lekko zdziwiona.
- umówiłem się z sąsiadami, że przyjdziemy mamy razem puszczać fajerwerki…
- kochanie, mamy 40 minut.
- tak wiem, ale potem? Nie przeszkadza to?
- jak już wspominałam wcześniej. Im nas będzie więcej, tym weselej!
Teraz czas mijał jakby szybciej. Zamiast 40 minut, zostało już tylko 20. Zaczęliśmy powoli się przygotowywać do wyjścia. Patryk ledwo już stał. Ogólnie wszyscy byli pijani i nie wiedzieli co robią. Najmniej wypiła Ola i ja. Panowałyśmy więc nad sytuacją.
- to gdzie Ci sąsiedzi?
- powinni zaraz przyjść.
Po upływie 5 minut pojawiły się obok nas 3 nowe osoby. Był to Michał, a wraz z nim jego brat z dziewczyną. Stanęliśmy teraz w kółku i zaczęliśmy rozmawiać. Mieliśmy przy sobie  oczywiście szampana. Do północy zostało zaledwie 10 minut. Stałam teraz naprzeciwko Kuby, trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Pocałował mnie. Chwilę potem zobaczyłam Olę, która bezradnie stoi w miejscu i nie wie co robić.
- poczekaj chwilkę. – powiedziałam i podeszłam do niej.
Wtuliłam się w nią od tyłu.
- jest dobrze prawda? – zapytałam cicho.
- a czemu miałoby być źle?
- tak stoisz, nic nie mówisz…
- jest ok! ale ten Michał… on się na mnie ciągle gapi. Nienawidzę tego! – powiedziała wkurzona, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- może wpadłaś mu w oko?
- proszę Cie…
- a Wiktor jak? Gadałaś z nim chyba, o ile dobrze widziałam? – wtedy zauważyłam uśmiech na jej twarzy.
- jest spoko.
Po tej krótkiej rozmowie powróciłam na miejsce obok Kuby. Za 5 minut Nowy Rok. Wszyscy teraz staliśmy i w zapewne w głębi ducha myśleliśmy o tym, co chcemy zmienić, co zrobić, o czym znowu zamarzyć…
*z perspektywy Wiktora.
Stałem teraz naprzeciwko Kuby i Julki. Wpatrywałem się w nich niemiłosiernie. „Mój kumpel ma szczęście” – pomyślałem. Nagle moje rozmyślania przerwały pierwsze strzały fajerwerk. Popatrzyłem szybko na zegarek – 23:56. Jeszcze chwila… Ten rok był dla mnie dosyć przyjazny. Poznałem dużo fajnych osób, byłem w Anglii, itd.
- 2 minuty! – krzyknął nagle Michał. – Kuba! Za chwilę odpalamy.
Po chwili wszyscy nerwowo i w śmiechu odliczaliśmy już czas.
Stałem i nie wiedziałem co robić. Chyba nigdy się tak nie czułem. Sztywny i drętwy jak palec. Zobaczyłem teraz jak chłopaki zaczynają puszczać fajerwerki.
- minuta! – krzyknęła Julka.
Dom Kuby nie znajdował się zbyt daleko centrum Krakowa, dlatego też było widać wyraźnie fajerwerki na niebie, było je widać i oczywiście słychać! Kocham ten moment. Lecą do góry, opadają… świat jest wtedy  piękniejszy.
Tym razem z mojego „snu” wyrwały mnie krzyki przyjaciół. Dołączyłem się do nich, podniosłem kieliszek do góry i zacząłem wspólnie odliczać.
- dziesięć… dziewięć… osiem… siedem… sześć… pięć… cztery… trzy… dwa… jeden… zeroooo!
W tym momencie zacząłem skakać jakbym uciekł z jakiejś dżungli! Po chwili sam nie wiem jak to się stało, ale byłem cały oblany szampanem. Krzyczeliśmy, śpiewaliśmy i przytulaliśmy się. Kuba i Michał zaczęli odpalać kolejną dawkę fajerwerk. Wszyscy momentalnie się odsunęli. Stałem teraz obok Oli, a w pewnym momencie odwróciłem się twarzą do niej.
- nie wiem czego Ci życzyć. – odparłem. – ale  mam nadzieję, że w tym Nowym Roku wszystko Ci się poukłada i że będzie dobrze! – powiedziałem po cichu, delikatnie się uśmiechając, a zaraz potem mocno przytuliłem ją.
*z perspektywy Kuby.
Energicznie złapałem Julkę w pasie i zacząłem ją całować. Kiedy nasze usta rozłączyły się wziąłem ją na ręce, dałam znak Wiktorowi i reszcie chłopaków. Zaczęliśmy teraz wszyscy biec w stronę oczka. Dziewczyny zaczęły strasznie piszczeć i rzucać się na naszych rękach. Biegłem dosyć szybko, ale w pewnym momencie zatrzymałem się.
- no przecież żartowaliśmy! – powiedziałem i razem z chłopakami zaczęliśmy się śmiać. Ale i tak… happy New Year! – krzyknąłem.
Po paru minutach podszedłem do Patryka i Klaudii. Rozmawiałem z nimi. Pewna rzecz jednak przykuła moją uwagę. Widziałem teraz doskonale, jak Wiktor patrzy na Olę. Ona tego nie spostrzegała, a on był w nią wpatrzony jak w anioła. W końcu ruszył z miejsca z małą kartką w ręce. Zacząłem się śmiać, ale nagle obok dziewczyny znalazł się Michał, który zatorował drogę Wiktorowi. Uśmiechał się do Oli i coś jej mówił. Potem dał jej swoją wizytówkę. ( Michał był pracownikiem jednej z mniejszych krakowskich firm, miał 21 lat ). Ten widok jakby mnie trochę zdenerwował, sam nie wiem dokładnie czemu. Mój przyjaciel cofnął się do tyłu i wtedy zauważył, że patrzę na niego. Pokiwałem do niego głową, a na jego twarzy od razu pojawił się banan.
O godzinie 00:23 wróciliśmy do domu. Potem jeszcze dłuuuugo siedzieliśmy i dobrze się bawiliśmy. Spać położyliśmy się około godziny 5, zasypiając powiedziałem jeszcze:
- Najlepszy sylwester w moim życiu uważam za… prawie zakończony. Dobranoc matołki. – niedługo potem zasnąłem, jak reszta.

4 komentarze:

  1. ... *.* cos boskiego ...
    tak to lubie czytac ze sprawdzam co 2/3 godziny czy napisalas nowy rozdzial ... ;D haha ... dziwna jestem , ale za to kocham to czytac ... ; )) ... no to czekam <> na 56 rozdzial ; ) ... /kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. czekamy oczywiście z niecierpliwością na kolejny :) / Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś najlepsza! Twoje opowiadania są takie magiczne! Widac ze masz dar i lubisz pisac ;) Uwielbiam ludzi z pasją :D Nie mogę sie doczekać następnej częsci i życze duzo weny tworczej ;** I love it <3

    OdpowiedzUsuń